Recenzja serialu The Studio — Wspaniały list miłosny do całej branży filmowej

Recenzja serialu The Studio — Wspaniały list miłosny do całej branży filmowej

Dmitry Pytakhin

Finding a good comedy series today is no easy task. Era radosnych sitcomów, w których większość wydarzeń miała miejsce w jednym pomieszczeniu lub biurze, dawno minęła. Dlatego pełna premiera The Studio okazała się prawdziwym skarbem od Apple. Nowy program zręcznie łączy klasyczne gagi w stylu sitcomu z ciągłą, spójną fabułą. Na dodatek, to historia zza kulis znanego studia produkującego nowoczesne filmy — z mnóstwem cameo i odniesień. Można by powiedzieć: wymarzony serial — i byłoby to absolutnie słuszne. The Studio to jedna z największych niespodzianek roku i absolutnie nie można jej przegapić. Teraz zanurzmy się w to.

Seth Rogen to bardzo charakterystyczny aktor. Z wyglądem chłopaka z komedii młodzieżowych, przez długi czas nie dostawał głównych ról. Jego persona jako dziwacznego najlepszego przyjaciela głównych bohaterów ukształtowała zabawny stereotyp nerdów — i to dość niesprawiedliwie. Rogen aktywnie dążył do pracy jako aktor głosowy, przeszedł do pisania scenariuszy i produkcji, gdy dorastał, brał udział w dziesiątkach projektów i zdobył liczne nagrody. Wszystko to, aby powiedzieć — Seth to człowiek z ogromnym doświadczeniem i talentem, który wiele widział z wnętrza przemysłu filmowego.

Kiedy Apple po raz pierwszy ogłosiło The Studio, dużą niespodzianką było to, że Rogen będzie scenarzystą, producentem i głównym aktorem. Połączenie tego wszystkiego w jednej osobie to ryzykowny ruch. Ale Rogen nie miał braków w doświadczeniu. Jedynym pozostałym pytaniem było: czy będzie w stanie zrównoważyć humor i powagę? Jak się okazuje — bez najmniejszego problemu.

Wszystkie centralne twarze razem

Szybkie streszczenie fabuły: Matt Remick (grany przez Rogena) zostaje szefem Continental Studios. To duży krok w karierze i spełnienie marzeń, ale wiąże się z mnóstwem nowych problemów, samotnością z powodu przepracowania i depresją z powodu braku uznania. W ciągu dziesięciu odcinków widzimy znaczną rozciągłość czasu. Chociaż każdy odcinek ma swój własny temat, główny wątek fabularny śledzi tworzenie głównego projektu Remicka — animowanego filmu o maskotce taniego napoju, Kool-Aid. A raczej, nie tyle napoju, co słodkiej mieszanki w proszku jak Yupi. Sam Matt jest niezadowolony z tego, z czym kojarzy się jego nazwisko: marzył o reżyserowaniu poważnych filmów autorskich, ale wyraźnie, nie można sprzeciwiać się inwestorom.

Do you enjoy classic Hollywood cinema?

Wyniki

Jako odpowiedni lider, Matt ma zespół. Wszyscy zajmują najwyższe stanowiska w studiu, ale z nim, ci ludzie są bardziej jak przyjaciele niż zwykli współpracownicy. To tworzy zabawną chemię między głównym bohaterem a jego otoczeniem. Każda dyskusja o projekcie przebiega tak, jakby to było wśród długoletnich przyjaciół — bez fałszywej grzeczności czy wymuszonej formalności. Jednocześnie wszyscy uznają autorytet Remicka: ostatnie słowo zawsze należy do niego. Ale to nie powstrzymuje ich od kłótni — a nawet krzyczenia na szefa.

W naszych pierwszych wrażeniachmieliśmy nadzieję, że postacie drugoplanowe dostaną więcej uwagi. W końcu pozostają w dużej mierze jako charakterystyczne typy. Rzeczywiście dostajemy krótki wgląd w życie każdej z nich, ale głównie przelotnie. Głównym punktem tego programu o filmach, co dziwne, są same filmy. Wibracje The Office, które zauważyliśmy po pilocie, nie kontynuują się w rzeczywistości. I to nie jest złe — The Studio robi swoje.

Rogen wymyślił interesujący koncept, prowadząc widza przez wszystkie kluczowe tematy i mity współczesnego filmu. Produkcja absurdalnego, ale potencjalnie dochodowego filmu animowanego to tylko wierzchołek góry lodowej. Seth pokazuje, jak trudno jest odmówić sławnemu reżyserowi, jak wyglądają negocjacje z producentami, co zrobić, jeśli perfekcjonista jest gotów spalić miliony na przeróbkę jednej sceny i dlaczego nawet arcydzieła mogą być nie do zniesienia nudne w wersji roboczej.

Wszystko to jest przyprawione ogromną (nie, gigantyczną!) liczbą cameo: od Martina Scorsese — i nie tylko wzmianki, ale rzeczywiste wystąpienia — po Anthony'ego Mackiego i Zoë Kravitz. Powody są oczywiste: bez rozpoznawalnych twarzy, operacje studia wydawałyby się sztuczne. Ale w ten sposób patrzymy na prawdziwy przemysł — pełen temperamentnych, ekscentrycznych, czasami szalonych ludzi obsesyjnie skupionych na sobie, narracjach społecznych i stereotypach. Matt porusza się w tym chaosie, aby osiągnąć sukces — zarówno dla siebie, jak i dla studia. W końcu to od niego zależy, czy dziesiątki milionów zostaną dobrze wykorzystane, czy spłoną w czyjejś ambicji.

Ale The Studio byłoby tylko w połowie tak udane, gdyby ograniczało się tylko do żartów. Za komediowym blaskiem kryje się inteligentna i, w najlepszym sensie, dojrzała refleksja na temat samotności i poświęceń dokonanych w imię sukcesu. Matt nie jest tylko samotny — naprawdę nie wie, jak istnieć poza pracą. A tragedią jest to, że ledwo ma czas, aby o tym pomyśleć. Ale kiedy w końcu to robi — staje się to naprawdę poruszające. Próby Matta nawiązywania przyjaźni (wszystkie postacie, w istocie, są samotne) i życia osobistego poza biurem wywołują prawdziwe emocje — znacznie silniejsze niż jakikolwiek gag.

Katarzis przychodzi w odcinku o Złotych Globach. Remick martwi się, że nie zostanie podziękowany podczas przemówienia akceptacyjnego nagrody. Mimo że uratował film przed zapomnieniem i wierzył w jego sukces, Matt nie dostaje uznania — ani w napisach końcowych, ani na scenie. A wszystko, czego naprawdę pragnie, to jedno dziękuję, aby poczuć, że to wszystko miało sens — szczególnie w momencie, gdy jego matka ogląda. Ale nawet tutaj Remick musi się poniżyć, ponieważ dla publiczności liczą się tylko ludzie na okładce. Media społecznościowe nie obchodzi, kto przeprowadził projekt — chcą szumu i twarzy. Głębokość tych idei nie uderza od razu, ale gdy żarty znikają, to, co pozostaje, to sedno tego, co autor chciał powiedzieć. A to, co powiedział, było smutne, poruszające i niezwykle osobiste.

Występy zasługują na szczególne uznanie. Seth Rogen dosłownie został stworzony do tej roli — nic dziwnego, że napisał ją dla siebie. Ale reszta obsady również się spisuje. Szczególnie zapadają w pamięć aktorzy grający samych siebie. Nie wiemy, ile kosztowało Apple przekonanie Zoë Kravitz do wystąpienia na ekranie na grzybach, ale było to warte każdej ceny.

Wizualnie The Studio również jest nietypowe. Jeden z wczesnych odcinków wykorzystuje technikę jednego ujęcia. Te kreatywne akcenty pojawiają się później, choć nie tak często, jak można by się spodziewać. Być może to ukłon w stronę eksperymentów, a może stylowy akcent, którego twórcy postanowili nie nadużywać. Ale kiedy takie sceny się pojawiają, naprawdę działają.

Finał jest być może jedyną rysą na tym idealnym obrazie. Przygotowania do prezentacji w stylu Comic-Con zajmują dwa pełne odcinki, ale kończą się dość nagle. Z jednej strony pozostawia to miejsce na drugi sezon. Z drugiej — program wydawał się całkowicie zamknięty. The Studio to ten rzadki rodzaj projektu, który potrafi powiedzieć wszystko, co ważne, w zaledwie jednym sezonie. Ale jeśli kontynuacja się pojawi, będziemy pierwszymi, którzy ją obejrzą.

***

Oczekiwaliśmy czegoś specjalnego od tego projektu — i The Studio w pełni spełniło wszystkie nasze nadzieje. To dowcipne, poruszające i osobiste oświadczenie Setha Rogena o wszystkim, co dzieje się w jego ukochanym przemyśle. I to także potężny list miłosny do kina we wszystkich jego formach, ponieważ to film pomaga ludziom uciec, naładować akumulatory lub po prostu się śmiać. Nawet głupi kreskówka o napoju ma swoje miejsce. Wspaniałe.

Have you watched The Studio?

Wyniki
O autorze
Komentarze0