
Recenzja filmu Superman — nowa droga dla uniwersum DC z pijącą Supergirl, aspołecznym Zielonym Latarnią i krytykami nienawidzącymi małp

Superman od Jamesa Gunna był bardzo ważny dla Warner Bros. Pictures. To pierwszy film w nowym kierunku, a chodzi o jednego z flagowych bohaterów. Koniec z nieudacznikami, jak w Legionie Samobójców — tylko wielkie, heroiczne czyny. Gunn obiecał wiele rzeczy, jak przywrócenie czerwonych majtek Supermana noszonych na kostiumie. Ale poważnie, film miał na celu przedstawienie nie tylko kolejnej kryptoniańskiej przygody, ale nowego oblicza całego uniwersum DC. Obejrzałem go i moje wrażenia są niezwykle mieszane. Czytaj dalej poniżej.
Czy to ptak, czy to samolot?
W niedawnym wywiadzie Gunn powiedział, że nie widzi sensu w powtarzaniu historii pochodzenia popularnych postaci. Wszyscy już wiedzą, jak Peter Parker, Bruce Wayne czy Tony Stark stali się tym, kim są. Opowiadanie o pochodzeniu to strata czasu i męczy widownię. Więc z Clarkiem Kentem spotykamy go, gdy już stał się bohaterem.
On już jest Supermanem, pracuje w Daily Planet, irytuje Lexa Luthora i już ujawnił swoją tożsamość Lois Lane — co jest zaskakujące, ponieważ film stwierdza, że ich związek ma dopiero trzy miesiące. Clark jest bohaterem od trzech lat, więc ma wielu wrogów, ale to go nie powstrzymuje. Wydaje się gotowy dzielić swoją historię życia z każdym — co jest nawet wspomniane w filmie. Obok niego: jego pies Crypto; jego kuzynka Supergirl (która pije); osobiste roboty w Fortece; oraz drużyna sojuszników, w tym Green Lantern, Mister Terrific i Hawkgirl. Jeśli to brzmi jak miks elementów, które mogłyby każda nosić swój własny film — masz absolutnie rację.
Ogólny chaos filmu jest jego siłą napędową. Wszystko pędzi, próbując wcisnąć jak najwięcej, co jest dziwne, biorąc pod uwagę, że ten Superman ma mieć długą przyszłość w marzeniach studia i Gunna. Koncepcja późnego spotkania jest przesadzona — wiele wątków fabularnych rozwija się tak, jakby Superman wciąż był nieznany, bez reputacji jako najsilniejszy i najniebezpieczniejszy człowiek na Ziemi. Opinia publiczna jest niepewna, Green Lantern, Terrific i Hawkgirl traktują go jak znajomego, a Clark przechodzi przez łuk, w którym mężczyzna w S musi przestać być lekkomyślny i stać się kimś więcej. Niezbyt oryginalne — Człowiek ze Stali poruszał podobne tematy, choć w znacznie ciemniejszych tonach.
Film zaczyna się od interwencji Supermana w konflikt między dwoma sąsiadującymi krajami Europy Wschodniej (rzekomo). Fikcyjne narody Borawii i Jarhanpuru mówią same za siebie. Borawia wypowiada wojnę Jarhanpurowi z powodu wyimaginowanego terroryzmu. Superman zajmuje się prezydentem Borawii — i ich sprzętem wojskowym — a potem odchodzi. W odwecie rząd Jarhanpuru wysyła metahumana do Metropolis, który konfrontuje Clarka w walce, którą Superman przegrywa — jego pierwsza porażka.
Już teraz jest jasne: Superman Gunna nie jest niezniszczalną, boską postacią, którą odgrywał Henry Cavill. Ten nowy bohater upada zbyt często. Czasami ma to sens, ale w innych przypadkach wydaje się to kaprysem pisarza — Superman nie używa nawet wzroku cieplnego ani oddechu lodowego aż do połowy filmu. To kontrowersyjna decyzja, ale humanizuje go. Snyder ustawił poprzeczkę tak wysoko, że niezniszczalność Clarka w Lidze Sprawiedliwości sprawiła, że wszyscy przeciwnicy wydawali się trywialni. Gunn obniża stawkę: jego Superman jest wrażliwy, zna ból i zna porażkę. To sprawia, że jest bardziej relatable.
Nowy kostium działa w podobny sposób. Niezależnie od tego, jak bardzo próbują nas przekonać, strój okazał się dość kontrowersyjny. Powrót klasycznych czerwonych majtek to czysta cringe — i nie jest to nawet w żaden znaczący sposób wyjaśnione. Choć dziwnie, w scenariuszu jest miejsce na żart o hipnotycznych okularach, które rzekomo zmieniają twarz Clarka. W porównaniu do wersji Człowieka ze Stali, styl tutaj jest luźniejszy i wykonany z grubego materiału, który ukrywa muskularną sylwetkę kryptonianina. To sprawia, że Clark wydaje się bardziej skromny i naturalny. Ludzie nie zamierają na widok wyraźnych bicepsów i wyrzeźbionych klat. Tutaj jest bardziej człowiekiem niż stalą.
Jest też nowa zmienna, której Snyder nigdy nie używał — światło naszego żółtego Słońca. W poprzedniej wersji Superman nie polegał na nim w żaden szczególny sposób, ale teraz jest to główny katalizator jego przyspieszonej regeneracji. Jeśli obcy jest osłabiony przez kryptonit i pozostawiony w całkowitej ciemności, to nawet po ustąpieniu efektu pozostaje słaby i chory. To interesujący zwrot, który daje złoczyńcom więcej opcji.
Chcemy też oddać hołd głównemu aktorowi. David Corenswet naprawdę dobrze sobie poradził. Jego Superman różni się od wersji Henry'ego Cavilla, ale nie jest lepszy ani gorszy — po prostu inny. Prostszy, bardziej żywy — czasami irytujący, czasami zabawny. Jeśli Superman z Człowieka ze Stali był pełnoprawnym półbogiem, w pełni świadomym swojej obcej natury, wersja z 2025 roku to przede wszystkim mężczyzna wychowany przez zwykłych rolników w Smallville. Być może największą siłą filmu jest to, jak Gunn umiejętnie przedstawia ten kontrast, nie wyjaśniając go wprost.
Głównym antagonistą jest Lex Luthor, grany przez Nicholasa Houlta. W momencie, gdy film się zaczyna, jest już łysym szefem potężnej korporacji technologicznej — i już nienawidzi kryptonianina. Niestety, postać okazuje się dość słaba. Jeśli wiesz cokolwiek o Lexie Luthorze, wiesz, że powinien być wysoce złożonym złoczyńcą, którego genialny intelekt i przebiegłość pomagają wyrównać szanse przeciwko bogu.
Na przestrzeni lat Lex miał wiele motywacji do nienawidzenia Supermana, ale Gunn poszedł w jedną z najbardziej trywialnych. Luthor Houlta czerpie zyski z wojny i strachu, sprzedając broń i technologię temu, kto zapłaci więcej. Interwencje Supermana zakłócają interesy. Pod koniec filmu Lex dodaje, że Superman jest zbyt potężny dla ludzkości i nie powinien istnieć — ale to praktycznie na finale. Tuż po tym nawet płacze — co całkowicie łamie wizerunek. Przez większość czasu ekranowego, rzekomo "wielki i straszny" Lex Luthor zachowuje się jak wściekły nastolatek i karykaturalny złoczyńca, którego jedynym celem jest zrobienie czegoś złego.
Who’s the best Supes?
Zgodnie z tradycją, wspierają go zespół wysoce wykwalifikowanych ekspertów technologicznych — nikt z nich nigdy nie kwestionuje jego przywództwa. Dwaj przerażający pomocnicy — inżynierka złożona całkowicie z nanobotów i milczący Ultraman — istnieją tylko po to, by bezwzględnie służyć Luthorowi. To wszystko jest tak podstawowe i uproszczone, że zaskakuje, że ten film z takimi złoczyńcami osiąga wyniki w box office w 2025 roku. To dosłownie wczesne wrogowie superbohaterów z lat 2000.
Jednak recenzje mówią co innego. Wielu widzów naprawdę kocha klimat kreskówek z lat 90. — gdzie wszystko było również proste i naiwne. Nie jesteśmy w tym obozie, ale uznajemy, że to tylko jedna opinia.
Ironia polega na tym, że Nicholas Hoult radzi sobie fantastycznie. Młody aktor miał straszne szczęście w zdobywaniu ogromnych, dochodowych ról, które mogłyby zapewnić mu bogatą emeryturę i wieczną miłość fanów. Możesz go pamiętać jako Bestię w rebootcie X-Men, który rozpoczął się od X-Men: Pierwsza Klasa — i nic więcej. Hoult przeszedł przez niezliczone przesłuchania do głównych ról, ale zawsze nie trafia w sedno.
Lex Luthor to jego szansa, by zapisać się w historii jako fenomenalny złoczyńca. Postać ma ogromny potencjał, a Hoult stara się wydobyć z niej każdą kroplę — ale niestety, scenariusz go ogranicza. Jeśli Gunn planuje porzucić Lexa i potraktować go jako jednorazowego złoczyńcę, to byłby ogromny błąd. Ponadto, rzekoma genialność Luthora nigdy nie jest naprawdę demonstrowana. Jego mistrzowski plan jest prosty, wręcz oczywisty — i działa tylko dzięki głupiemu szczęściu. Jego genialne wynalazki wydają się jak sztuczki magiczne, bez żadnego ugruntowanego inżynierii za czymś takim jak kostium Tony'ego Starka, który wymagał czasu i poświęcenia, by go zbudować. Lex, z drugiej strony, ma wszystko gotowe, skąd wiadomo. I podczas gdy krzyczy na finale, że jego intelekt jest większy niż siła Supermana, film nigdy nie daje widowni żadnego prawdziwego dowodu. To frustrujące do oglądania. Mimo to, ponieważ postać przetrwa, jest nadzieja na lepszy rozwój w przyszłości.
Postacie drugoplanowe wahają się od naprawdę świetnych do całkowicie zapomnianych. Lois Lane, grana przez Rachel Brosnahan, jest absolutnym wyróżnieniem filmu. Jest uderzająca i charyzmatyczna, wie, jak stać twardo i zadawać trudne pytania — ale co najważniejsze, nie jest już wieczną damą w opałach. W końcu towarzysz Supermana nie zamienia się w kałużę tylko dlatego, że mężczyzna w czerwonych majtkach stoi w pobliżu. W rzeczywistości, przez większość filmu, Lois nie jest nawet pewna, czy randkowanie z Supermanem to dobry pomysł. Oczywiście, pod koniec odwzajemnia uczucia Clarka, ale wszystko dzieje się znacznie bardziej naturalnie niż w poprzednich wersjach. Przyznaję, że to trochę dziwne, że postacie ogłaszają swoją miłość po zaledwie trzech miesiącach randkowania — ale to przypiszemy konwencjom filmów komiksowych.
Reszta postaci pojawiających się w cameo waha się od niedorozwiniętych do całkowicie bezsensownych. Guy Gardner, Green Lantern grany przez długoletniego przyjaciela Gunna, Nathana Filliona, to dziwny miks dwóch klisz — głośnego palanta i aroganckiego szpanera, który wciąż pragnie uwagi. Hawkgirl… cóż, po prostu tam jest, latając i krzycząc jak ptak. Mr. Terrific, z drugiej strony, dostaje trochę więcej czasu ekranowego — ale nie bez problemów.
Po pierwsze, nikt nie wie, kim on jest. Podczas gdy widownia może przynajmniej w pewnym stopniu rozpoznać Green Lantern i Hawkgirl z wcześniejszych wystąpień w różnych formach, facet z ogromnym T przyklejonym do twarzy po prostu wygląda… głupio. W komiksach Terrific to geniusz poziomu geniusza, afroamerykański polimat, który w zasadzie pokonał życie, zanim jeszcze zaczął szkołę — zdobywca niezliczonych nagród naukowych, właściciel samodzielnie zdobytego majątku i mistrz kilkunastu sztuk walki. Jest tylko jeden problem: zwykli widzowie nie wiedzą o tym nic, a James Gunn nie zadaje sobie trudu, by to wyjaśnić. Terrific po prostu istnieje w filmie, aby zrobić dwie rzeczy — pomóc uratować Supermana w kluczowym momencie i pożyczyć Lois swój statek powietrzny.
Śmieszny szczegół — Terrific walczy za pomocą okrągłych dronów, które latają i atakują dokładnie jak strzała Yondu z Strażników Galaktyki. Samoodniesienie, które flirtuje z samoplagiatem.
Pragnienie Gunna, aby wprowadzić Supermana i jego nowe uniwersum od samego początku, odbija się na postaciach drugoplanowych. Ich obecność, moce i miłość fanów są uznawane — ale sam film nic nie robi, aby zasłużyć na tę miłość lub ją rozwijać. Co gorsza, towarzysze Supermana często wydają się prymitywni lub wręcz głupi, co sprawia, że są bardziej odpychający niż ujmujący.
Inne postacie są jeszcze mniej rozwinięte. Istnieją tylko po to, aby spełnić konkretne wątki fabularne i nie wnoszą nic istotnego do ogólnego doświadczenia.
Jeśli chodzi o wizualizacje i sceny walki — są przyzwoite. Od pierwszych zwiastunów efekty wizualne zostały zauważalnie poprawione. Więc nawet jeśli większość bitew nie powala na kolana, przynajmniej przyjemnie się je ogląda. W kierunku finału, jednak, Clark trafia do dziwacznego świata przypominającego Minecraft z blokowymi cząstkami w rzece i równie kwadratowymi skałami — ale latanie, efekty i sekwencje akcji są nadal dobrze wykonane. Zauważyliśmy tylko kilka wyraźnie kreskówkowych momentów, a nawet te były szybko ukrywane za postaciami na żywo, jak najlepiej.
Jeśli chodzi o humor — tak, jest tutaj. Chociaż James Gunn nie jest do końca Taiką Waititim, czasami przesadza. Scena z specjalnie wyszkolonymi małpami, które pracują dla Lexa i publikują negatywne komentarze o Supermanie w Internecie? To zdecydowanie za dużo — niezgrabna metafora dla rzeczywistych krytyków, która wydaje się małostkowa. W innych miejscach żarty są w porządku i rzadko irytujące.
Ogólny ton filmu jest zupełnie inny niż cokolwiek, co DC zrobiło wcześniej. Nowy Superman jest jasny, naiwne i prosty — lekki, bez zbędnych dodatków film. Można by go łatwo wyobrazić sobie jako część wczesnego Marvel Studios, nie w dzisiejszych czasach, ale w fazie pierwszej. Czy to dobre, czy złe, pozostaje do dyskusji. Na podstawie pozytywnych recenzji zarówno widzowie, jak i krytycy są zadowoleni. Ale mamy wrażenie, że Gunn wybrał drogę najmniejszego oporu — całkowicie rozpuszczając tożsamość mroczniejszego uniwersum DC na rzecz trendów, które przyciągają tłumy.
DC kiedyś oznaczało coś nieco poważniejszego i ponurego niż Marvel — ale już nie. Jak będzie wyglądał nowy Batman, pozostaje do zobaczenia, ale niestety, spodziewamy się więcej tego samego. Mimo to, nie wątpimy, że Gunn odniesie sukces w budowaniu zjednoczonego uniwersum filmowego — po prostu nie będzie to przypominać DC, które znaliśmy.
***
Superman (2025) to lekki i teoretycznie jednorazowy letni blockbuster, który nie wymaga absolutnie niczego od swojej widowni. Nawet jeśli nie rozpoznajesz wszystkich postaci, nadal będziesz śledzić fabułę bez problemu. Film nie jest zły — ale jest pełen problemów. Obok kilku silnych bohaterów i świeżych pomysłów znajduje się ogólny wątek rodem z wczesnych lat 2000.
Have you watched Superman?
-
Zwiastun drugiego sezonu 'Peacemaker' Jamesa Gunna wydany
-
Wygląda na to, że deweloperzy Gotham Knights pracują nad kolejną grą live-service z superbohaterami DC
-
Krytycy wydają swoje orzeczenie na temat Ninja Gaiden: Ragebound
-
Programy telewizyjne i filmy, które wychodzą w tym miesiącu: co oglądać w sierpniu 2025
-
Superman oficjalnie przechodzi na cyfrowy format — Zobacz scenę walki z Panem Wspaniałym