Liam Neeson vs. Dziedzictwo Leslie Nielsena — Recenzja "Naga Broń" (2025)

Liam Neeson vs. Dziedzictwo Leslie Nielsena — Recenzja "Naga Broń" (2025)

Marat Usupov

Reboot kultowej komedii The Naked Gun z Liamem Neesonem, znanym z roli akcyjnego bohatera na emeryturze, wzbudził spore zainteresowanie wśród widzów. Jednak film pozostawia mieszane wrażenia: pomimo kilku zabawnych momentów, wydaje się niekompletny i brakuje mu spójności. Skromne wartości produkcyjne i zauważalne ograniczenia budżetowe tylko podkreślają, że potencjał serii nie został w pełni wykorzystany.

Powrót Parodii na Wielki Ekran

Nowy Naked Gun pozycjonuje się jako bezpośrednia kontynuacja kultowej serii, która rozpoczęła się w 1988 roku, będąc czwartą częścią po Naked Gun 33⅓: The Final Insult z 1994 roku. Twórcy celowo wybrali kontynuację narracyjną zamiast pełnego rebootu — logiczna decyzja, która w teorii działa: takie podejście utrzymuje połączenie z oryginałem, rozszerza fikcyjny wszechświat i oferuje świeżą perspektywę bez łamania fundamentów serii.

Jednocześnie było jasne, że ambicje Paramount sięgały poza samą franczyzę. Nowy film jest próbą przywrócenia gatunku komedii parodystycznej do kin po tym, jak w ostatnich latach przeniósł się na platformy streamingowe, tracąc swoją dawną kinową siłę. Czas jest ryzykowny, ale potencjalnie opłacalny: docelowa publiczność składa się z fanów dynamicznych, wizualnie uderzających i absurdalnych komedii w stylu ZAZ, którzy tęsknią za satyrą gatunkową na dużym ekranie.

Szanując Tradycję, Ale Bez Ognia

Kto tworzy zespół ZAZ? Ta trójka, David Zucker, Jim Abrahams i Jerry Zucker, stworzyła ikoniczne komedie parodystyczne, takie jak Airplane!, Top Secret! i oryginalny The Naked Gun. Ich styl, który ustalił standardy gatunku, charakteryzował się zawrotnym tempem, absurdalnym humorem i wizualnymi żartami. Trio czerpało inspirację z samego Hollywood, wybierając ikoniczne sceny z innych filmów do parodii.

Twórcy nowego Naked Gun, Akiva Schaffer i Seth MacFarlane, nie mogą pochwalić się podobnym portfolio, ale wyraźnie podążali za zasadami ZAZ. Kompetentnie odtworzyli wszystkie charakterystyczne elementy: absurd, farsa, upadki, nonsensowne dialogi, efekty domina i całkowity chaos wynikający z nieostrożnych działań. Ale zrobili to bez zrozumienia mechaniki humoru źródłowego materiału.

How do you feel about reboots of cult comedies?

Wyniki

Humor Bez Fundamentów

Pierwszy Naked Gun oczarował widzów swoim genialnym kontrastem: poważna narracja doskonale łączyła się z absurdalną treścią. Postacie zachowywały się z całkowitym spokojem, całkowicie ignorując otaczający je absurd. Widzowie wierzyli w to, co się działo, więc absurd na ekranie wywoływał emocjonalne reakcje, a nie tylko mentalną rejestrację. Wymagało to więcej niż tylko mocnego scenariusza — ZAZ umiejętnie konstruowało każdą scenę i nie stroniło od nietypowej reżyserii.

W nowej wersji wszystko jest odwrócone: twórcy zdają się skompilować najzabawniejsze sceny trylogii, starannie filtrując to, co nie przeszłoby współczesnych standardów cenzury. Następnie połączyli fabułę, postacie i otaczające wydarzenia z tymi epizodami. Film bawi widzów mniej więcej co 20-30 sekund i zawiera mnóstwo odniesień do popularnych hitów — jednak nowa odsłona nie działa w ten sam sposób. Efektem jest film, który posiada wszystkie zewnętrzne cechy i jest technicznie niepodważalny — ale całkowicie brakuje mu głębi oryginału.

Pomimo ogólnej krytyki, nowy Naked Gun dostarcza kilka jasnych momentów. Poszczególne gagi działają bez zarzutu — szczególnie sceny komedii fizycznej z udziałem postaci drugoplanowych i klasyczne sytuacje efektu domina. Współczesne odniesienia do ostatnich hitów czasami trafiają w sedno, a kilka parodystycznych scen popularnych franczyz generuje prawdziwy śmiech.

Kto Może Być Nowym Drebinem?

Komediowy efekt oryginału był niemożliwy bez Lesliego Nielsena. Nie parodiował ani nie grał clowna — po prostu żył w świecie, w którym jego intelektualnie nieobciążony błazen był normą, a nie wyjątkiem. Jego bardzo poważna twarz, monotonna mowa i całkowity brak samoświadomości przekształcały scenariusz w arcydzieło komediowej absurdu. Nielsen tworzył szczególnie potężne efekty komiczne poprzez mimikę i język ciała: drobna zmiana w jego spojrzeniu, ruch brwi czy ekspresyjna mina mogły rozbawić publiczność do łez.

Frank Drebin Jr. — postać Liama Neesona — nie jest dokładną kopią swojego ojca, a naszym zdaniem to rzeczywiście plus. Mówi inaczej, porusza się inaczej, nie boi się gadżetów i jest nawet gotów wymieniać ciosy. Ale podczas gdy fizyczny wizerunek jakoś działa, emocjonalny już nie. Przy całym szacunku dla Liama Neesona, brakuje mu komediowej witalności. Tam, gdzie Nielsen mógł zdewastować publiczność jednym przewróceniem oka, Neeson po prostu wygląda na zagubionego, zmęczonego lub wyraźnie poważnego.

Wiek również nie jest po jego stronie. Nielsen miał 62 lata, gdy po raz pierwszy zagrał Drebin, ale na ekranie wyglądał i poruszał się młodziej niż wskazywałby jego wiek. Neeson ma 73 lata, a dynamika, której wymaga farsa, wyraźnie sprawia mu trudności. Jest bliżej do grania starszego emeryta niż detektywa bohatera, nawet w wersji starzejącej się.

W końcu Neeson to zupełnie inny typ. Surowy ojciec, mściciel, zabójca — tak go znamy. Dlatego, gdy postać Liama wpada w sytuację gagową, najpierw pojawia się dysonans, a dopiero potem akceptacja nowego wizerunku. Film nie rozpada się przez to, ale traci ekspresyjność i urok, które sprawiły, że oryginał był tak ukochany.

Fabuła jako Oryginalna Kompilacja

Pomimo wszystkich opisanych powyżej niedociągnięć, scenariusza nie można nazwać chaotycznym. Wyraźnie podąża za szablonem pierwszego filmu. Scena otwierająca z napadem na bank i interwencją Drebin Jr. natychmiast ustawia rozpoznawalne tempo. Następnie następuje znany schemat: dochodzenie na miejscu zbrodni, wyjazd na komisariat, spotkanie z uwodzicielską siostrą zmarłego, przesłuchanie głównego podejrzanego, przejażdżka radiowozem zajmująca całą drogę i inne charakterystyczne epizody.

Scenarzyści ostrożnie aktualizują ustawienia: odniesienia do mediów społecznościowych, samochodów elektrycznych, zdalnego sterowania i innych znaków rozpoznawczych lat 2020-tych pojawiają się nieustannie. To wszystko kosmetyczne ulepszenia, które nie zmieniają istoty: wciąż mamy tę samą parodystyczną historię z detektywistycznym szkieletem i teatralną intrygą, zbudowaną na rozpoznawalnym szablonie.

Obraz antagonisty pozostał niezmieniony — multibillioner Richard Kane, obsesyjnie zainteresowany teoriami spiskowymi i karykaturalnie globalnymi ambicjami. Tym razem pochodzi ze świata IT. Daniel Huston, znany z licznych ról złoczyńców, po prostu pełni tutaj swoją przypisaną funkcję — bez zapadających w pamięć scen czy charyzmy. Tak, w rzeczy samej, czyni prawie cała obsada.

Kto Gra, a Kto Tylko Się Pojawia

Pamela Anderson, grająca główną rolę kobiecą, nie potrafi zrealizować wizerunku femme fatale, zdolnej do odwrócenia każdej głowy wokół niej. Jest daleko od 18, a czy to z powodu niewystarczającego makijażu, czy reżyserskiego nadzoru, sceny z jej udziałem brakuje atrakcyjności. Jeśli jej imponujący wygląd kiedyś rekompensował słabe umiejętności aktorskie, tutaj nie pozostaje nic, co czyniłoby jej wybór obsady dziwnym.

Paul Walter Hauser jako Ed Hocken Jr. stara się tchnąć życie w wizerunek dobrego, ale niezdarnego asystenta. Czasami dodaje humoru, ale postać pozostaje drugoplanowa, jakby skazana na powtarzanie losu swojego ojca — bycie tłem dla głównego bohatera.

Pozostali aktorzy pełnią czysto użytkowe funkcje: niektórzy pojawiają się jako odniesienia, inni jako hołdy dla starych postaci, ale głównie po prostu bawią.

Which parody style appeals to you more?

Wyniki

Główna Skarga: Wartości Produkcyjne

Po obejrzeniu nowego Naked Gun pozostają dwa pytania: za co płacili nabywcy biletów — i gdzie poszło 42 miliony dolarów budżetu? Film nie ma aktorów z pierwszej ligi, drogich planów zdjęciowych ani skomplikowanych scen. Spędził kilka lat w fazie przedprodukcji, ale finalny produkt wydaje się tani i pośpieszny, jakby ekipa była ograniczona czasowo i ambicjonalnie, a cały film nakazano nakręcić w tydzień.

Akiva Schaffer — ktoś z doświadczeniem komediowym — powinien rozumieć, jak skonstruować scenę, wypełnić ją atmosferą, umiejscowić postacie w niej i stworzyć z tego żart. Ale tutaj jego praca jest zaskakująco powierzchowna. Większość epizodów nakręcono jakby za pierwszym podejściem: aktorzy, w tym Liam Neeson, czasami nie mogą powstrzymać uśmiechów (na przykład na końcu kilku scen), a to pozostaje w montażu. Dlaczego nie nakręcić ponownie? Drugorzędne sceny wyglądają jak szkice, w których aktorzy ledwo mieli czas na próby.

Miejsca zdjęciowe podkreślają oszczędność i pośpiech. Tylko kilka scen z statystami (10-15 osób) wykorzystuje duże przestrzenie. Wszystko inne składa się z zbliżeń w standardowych wnętrzach: ciasnych mieszkaniach, typowych komisariatach, piwnicach, klubach nocnych. Pościg, stworzony przy użyciu CGI, tylko wzmacnia poczucie taniości. Nie możemy wykluczyć, że film został zrealizowany niemal całkowicie na zielonym tle — CGI czyni cuda dzisiaj. Sceny uliczne są rzadkie, krótkie i tajemniczo nakręcone w nocy, co ostro kontrastuje z rozmachem oryginalnych filmów.

Producent Seth MacFarlane, znany ze swojego sarkastycznego i odważnego humoru, zdaje się tracić swój charakterystyczny styl tutaj. Na przykład scena ze śnieżnym bałwanem, parodiująca horrory i romantyczne komedie, wygląda obco bez spójnego wprowadzenia fabularnego. Jest zabawna, ale przypomina losowy skecz z zakazanej sieci społecznościowej, a nie część spójnego filmu. Za co możemy podziękować twórcom — przynajmniej próbowali zachować ducha oryginału i nie zeszli do jawnej wulgarności, młodzieżowego humoru czy nadmiernej poprawności politycznej.

***

Nowy Naked Gun to godna imitacja, ale nie ideologiczna kontynuacja kultowej franczyzy. Oryginalni fani powinni udać się na pokazy, rozumiejąc, że era ZAZ minęła, podczas gdy widzowie z nowego pokolenia mogą uznać film za całkiem przyzwoite wprowadzenie do gatunku. Dla tych widzów, którzy po prostu chcą wyłączyć swoje mózgi i śmiać się z znanych tropów w letniej komedii — śmiało, nie obniżając oczekiwań.

    O autorze
    Komentarze1