Artykuły Filmy i seriale telewizyjne Recenzje filmów i seriali telewizyjnych Recenzja filmu A House of Dynamite — Kathryn Bigelow przekształca globalną panikę w dwugodzinny brak eksplozji

Recenzja filmu A House of Dynamite — Kathryn Bigelow przekształca globalną panikę w dwugodzinny brak eksplozji

Diana Golenko
Zawartość
Czytaj w pełnej wersji

„Meme GIF w pełni załadowanej ciężarówki z piasku, która z różnych kątów uderza w słup — ale nigdy nie widzimy kolizji.” To była dosłownie pierwsza linia w moim szkicu po pół godzinie oglądania A House of Dynamite na Netflixie — i prawdopodobnie najbardziej wyczerpujący opis filmu, jaki mogłem zaoferować. Ale ponieważ film wzbudził dyskusję w sieci, a wyreżyserowała go nie byle kto, lecz zdobywczyni Oscara Kathryn Bigelow (The Hurt Locker), zanurzmy się w pełną analizę.

Czy śledzisz nowości na Netflixie?

Przejdź do ankiety

Krótki zarys fabuły (spojlery)

Fabuła A House of Dynamite jest prosta i podana na wygodnej tacy z niedawnej historii. Ktoś na Pacyfiku wystrzeliwuje rakietę balistyczną w kierunku USA — kto dokładnie, ani „białe kołnierzyki”, ani eksperci wojskowi nie dowiadują się aż do ostatnich chwil filmu — a władze, od najniższych szczebli po samego Prezydenta, muszą w ciągu zaledwie 18 minut rzeczywistego czasu wybrać między „złym” a „bardzo złym” rozwiązaniem. Główne mocarstwa spędziły dekady przygotowując się na nuklearną apokalipsę: wojsko ćwiczyło kody, urzędnicy aktualizowali protokoły, a Gabinet Owalny rutynowo przyjmował odpowiedzialność za miliony istnień — przekazując ciężar jak gorący kartofel kolejnym pokoleniom. Teraz nadszedł moment, teczka jest otwarta.

Gdy zdasz sobie sprawę, że przeziębienie twojego syna nie jest najgorszą rzeczą, która się dziś dzieje

Nie ma tu nic nowego. Scenarzysta Noah Oppenheim opiera się na utartym schemacie — przedstawia biurokratyczną machinę państwową jako zbiorowość „ludzi takich jak my”, z małymi osobistymi zmartwieniami, nadziejami, marzeniami i lękami, którzy żywo reagują na rozwijające się wydarzenia. Nikt nie może uwierzyć, że dzień rozrachunku jest u progu; przyziemne troski, takie jak gorączka dziecka czy plan kolacji, są skreślane z listy rzeczy do zrobienia — na zawsze. Pojawiają się łzy i panika, padają standardowe pytania „ale to tylko pomyłka, prawda?”, ktoś wychodzi na zewnątrz, aby wymiotować w paroksyzmach mdłości, a wszyscy patrzą na siebie, mając nadzieję na jasne, poprawne instrukcje.

Nie ma ich, więc muszą podążać za algorytmami opracowanymi przez poprzedników, którzy żyli pod jarzmem zimnej wojny. Sprawca globalnej paniki nie może być znaleziony, ani rakieta nie może być zestrzelona, a prewencyjny atak na domniemanego winowajcę byłby jeszcze bardziej samobójczą opcją: jeden wystrzał już wywołał „meksykański impas” wśród mocarstw nuklearnych, a wszyscy by odpowiedzieli. Więc podczas gdy rakieta pędzi w kierunku Chicago, Prezydent — grany przez Idrisa Elbę — gdzieś w napisach podejmuje decyzję: poświęcić miliony istnień czy stać w obronie amerykańskiej dumy. Oczywiście wybór pozostaje poza ekranem, a A House of Dynamite kończy się na otwartej nucie.

Recenzje nowych programów telewizyjnych i filmów

  1. Opinia na temat 8. sezonu Ricka i Morty'ego — powiew oRICKinalności w przestarzałym serialu animowanym
  2. Recenzja Fantastycznej Czwórki: Pierwsze Kroki — Superbohaterowie Nie Żyją. Niech Żyje Dramat Rodzinny!
  3. Recenzja "Untamed" — Eric Bana i oszałamiające krajobrazy kontra przewidywalna fabuła
  4. Recenzja nowego filmu Jurassic World — Czy Rebirth nie spełnił oczekiwań związanych z odrodzeniem?
  5. Recenzja filmu Superman — nowa droga dla uniwersum DC z pijącą Supergirl, aspołecznym Zielonym Latarnią i krytykami nienawidzącymi małp

Beznadziejność z trzech perspektyw

Jednym z „sztuczek” filmu jest jego struktura narracyjna — te same 18 minut pokazane z trzech punktów widzenia, zaczynając od zwykłych urzędników państwowych, a kończąc na Prezydencie Stanów Zjednoczonych. Technika jest interesująca, z pewnością, ale tylko jeśli autor ma coś do pokazania. W końcu widzimy trzy stopnie paniki, które zaczynają się na dole i wspinają się na szczyt, nie ujawniając nic przekonującego po drodze. Kruchość ludzkiego życia? Obecna. Niechęć do zaakceptowania nieuniknionego? Obecna. Niekompetencja? Również obecna. Jasne portrety postaci mogłyby uratować film — biorąc pod uwagę gwiazdorską obsadę, weźmy chociażby charyzmatyczną aurę Idrisa Elby, Rebeccę Ferguson czy Jareda Harrisa — ale nawet oni wydają się nie mieć nic do odegrania poza utartymi wyrazami twarzy i zmartwionym zmarszczeniem brwi.

Nawet Idris Elba nie może zrobić wszystkiego

Rezultatem jest historia, która mogłaby być opowiedziana w krótkim filmie i znacznie skorzystałaby na tym formacie. Zamiast tego, wydaje się, że autor ciągle zerka na timer odtwarzacza, czekając na „bum”.

O czym tak naprawdę jest ten film?

Centralna idea A House of Dynamite jest jasna jak dzień: cały świat siedzi na beczce materiałów wybuchowych, które mogą wybuchnąć w każdej chwili, nawet przez pomyłkę. Postacie dosłownie rozważają tytuł filmu w dialogu — dom pełen ładunków TNT i wrogich sąsiadów gotowych poderżnąć sobie gardła przy najmniejszej prowokacji. Pokazując etapy akceptacji nieuniknionego minuta po minucie, Bigelow stara się wyrwać widza z jego przytulnego, bezpiecznego domu w zimny wiatr i ujawnić, że porządek i pokój zawsze były podtrzymywane przez kruche, gnijące stosy. „Stara się wyrwać” jest zamierzone: mimo wyraźnego przesłania, to, co dzieje się na ekranie, nie dąży naprawdę do tego, by cię chwycić, dać ci porządne wstrząśnięcie i wystrzelić fabryczny dzwon w twoje ucho. Grzecznie głaszcze cię po ręce i w usypiający sposób powtarza te same standardowe frazy.

Napięcie, które nigdy się nie zmaterializowało

Nie zrozum mnie źle — powyższe nie wynika tylko z tego, że widz oczekiwał symfonicznego spektaklu i nie dostał pokazu świetlnego. Pomysł Bigelowa jest prosty: rozciągnąć męczące 18 minut przed apokalipsą i poczuć zwierzęcy strach przed damoklesowym mieczem nad nowoczesnym światem. Ale użyte przyprawy są tak standardowe, że smak filmu trudno odróżnić od podobnych dzieł. Dla porównania, weźmy Netflixowy film Don’t Look Up (2021). Również chodzi o zagrożenie końcem świata, na które nikt nie jest gotowy, również biurokrację, ludzkie emocje i nieudane próby odwrócenia niebezpieczeństwa. Jednak nawet z satyrycznym zacięciem, Nie patrz w górę jest znacznie bardziej thrillerem niż Dom Dynamitu, który na swojej stronie IMDb wymienia gatunek thrillera. Nie patrz w górę ma postacie, z którymi chcesz się utożsamiać, wyraźny komentarz polityczny, uderzające obrazy, umiejętne budowanie napięcia i poruszającą nieuchronność w swoim finale. Przy podobnych założeniach, Nie patrz w górę osiąga to, czego nie robi film Bigelowa z 2025 roku — głównie dlatego, że udaje mu się wygenerować to napięcie, które powstrzymuje widzów przed kliknięciem w inną linię czasową.

***

Jeśli lubisz wyważone dramaty i aktualne tematy, Dom Dynamitu może rozjaśnić twój wieczór. Czyta się go bardziej jak przystawkę przed znacznie bardziej wybitnymi filmami w swojej niszy — dobrze nakręcony, z solidną obsadą, i prawdopodobnie skłoni cię do poszukiwania ostrzejszych, pokrewnych dzieł. Możesz nawet znaleźć coś do przemyślenia przez godzinę, czytając inne recenzje.

Poza tym, jest to rozczarowujące, biorąc pod uwagę nazwisko reżysera w napisach. Temat zbliżającej się wojny nuklearnej ma dziesięciolecia historii filmowej, więc nakręcenie zapadającego w pamięć obrazu wymaga więcej niż tylko przedstawienia „paniki w mrowisku” z wyświechtanym wrzaskiem i apelami do podstawowych wartości ludzkich. Współczesny widz jest już znieczulony przez ostatnie wstrząsy, a scenarzyści nie powinni jedynie badać bolesnego nerwu, ale uderzać w niego bezlitośnie, aby ostateczna idea nie została obojętnie odrzucona jak kolejna ulotka promocyjna — taka, której nikt nie czyta, ponieważ treść jest już zapamiętana.

Który scenariusz końca świata przeraża cię najbardziej?

Przejdź do ankiety
    O autorze
    Komentarze0
    Zostawić komentarz