Przed tą grą uważałem serię Modern Warfare (mam na myśli starsze odsłony z lat 2000 i 2010) za najlepszą. Grałem w nią niezliczoną ilość razy i za każdym razem czułem się, jakbym grał w zupełnie nową grę. To tak dynamiczna i wciągająca seria, w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu, że myślałem, że nie może być lepsza.
Grałem w inne gry, ale wszystkie wydawały się wzorowane na Modern Warfare, tylko w innym klimacie. II wojna światowa, Wietnam, przyszłość i tak dalej. Po ukończeniu COD: WWII miałem bardzo dziwne przeczucie. Wiedziałem, że to ta sama stara „Zimna Wojna”, ta sama ogólna koncepcja rozgrywki, bardzo dynamiczna i wciągająca. Ale wydawała mi się o wiele poważniejsza niż poprzednie części. Tak, gra ma pewne wady, jak wszędzie indziej. Nie powiedziałbym, że oddaje „wszystkie okropności wojny”, ponieważ żadna gra, książka ani film nie jest w stanie ich w pełni oddać. Ale widać wyraźnie, że gra starała się je przybliżyć. W niektórych momentach nie do końca się to udało, na przykład gdy bohaterowie niemal w pojedynkę szturmowali cały garnizon. Ale w innych momentach było to bardzo wiarygodne, na ile można to ocenić na podstawie prawdziwych relacji weteranów wojennych. Ponownie podkreślam poprzednie zdanie, pamiętając, że to wciąż gra, a jednym z jej głównych celów jest przyciągnięcie uwagi widza. Jeśli będziesz stale pokazywać tylko mrok i grozę, nikt w nią nie zagra. Musisz to zrozumieć. Ogólnie rzecz biorąc, nie znalazłem żadnych poważnych luk ani wad w fabule, ani tych „czystych zbiegów okoliczności”, tak popularnych w MW, gdzie bohaterowie mają tyle szczęścia, że siedzisz tam, krzywiąc się i myśląc: „Tak, tak, jasne…”.
Słowo „dynamiczny” nie do końca tu pasuje. To raczej czysty chaos. Wrogowie nadciągają zewsząd, zarówno sojusznicy, jak i wrogowie. Biegniesz gdzieś, a tu zaczyna się ostrzał, a ty instynktownie padasz i leżysz, dopóki eksplozje (które, nawiasem mówiąc, są całkiem niezłe) nie ustaną. Nie ma tu nieskończonych zapasów amunicji jak w MW; masz najwyżej kilka magazynków i jesteś zmuszony biegać po polu bitwy w poszukiwaniu innej broni. Twoi towarzysze naprawdę zabijają wrogów, a nie tylko udają, jak w MW.
Ważna dygresja: nie próbuję w żaden sposób deprecjonować serii Modern Warfare; to fantastyczna seria. Po prostu porównuję aspekty II wojny światowej, które są przedstawione 10 razy lepiej.
Oprócz zapewniania faktycznego wsparcia ogniowego, ich towarzysze mogą również pomagać amunicją, apteczkami i granatami. Pędząc przez pole bitwy, możesz w sekundę zostać postrzelony przez snajpera i wpaść do dołu z minimalnym zdrowiem. Źle wycelowany karabin może łatwo doprowadzić do ostrzału z karabinu maszynowego, który w sekundę cię zmiecie. Bohater gry, nie Terminator jak w MW, może wytrzymać kilka trafień, co znacznie zmniejsza jego pasek zdrowia, ale będzie potrzebował też kilku apteczek, aby się zregenerować. Jesteś zmuszony czołgać się przez okopy, pod wrakami samochodów, przeszukiwać zwłoki, szukać upragnionej apteczki, a następnie, po jej zauważeniu, zostać postrzelonym i wrócić do ostatniego zapisu.
Ogólnie rzecz biorąc, gra pozostawia po sobie złożony posmak. I trzeba tego doświadczyć. Słowa bohatera na końcu, o każdym zamykającym się kręgu, od razu znajdują prawdziwe potwierdzenie, gdy ratujemy Zussmana, w przeciwieństwie do Paula na początku gry. Powiem tak: gra ma realny ciężar gatunkowy i możesz to interpretować, jak chcesz.