Przyjaciele, jest maj, a Thunderbolts* z impetem wdarł się na ekrany kin — blockbuster Marvela o zespole superzłoczyńców, którzy muszą uratować świat lub zginąć próbując. Jeśli to pompatyczne wprowadzenie pozostawia cię z niczym innym jak zdezorientowane «KTO???» w duchu Korratha z Strażników Galaktyki — nie jesteś sam. Dlaczego ten film jest chwalony z każdej strony? Czy naprawdę jest bardziej interesujący niż poprzednie projekty Marvela? I czy warto poświęcić na niego wieczór? Rozłóżmy to w tej recenzji.
W ciągu ostatnich pięciu lub sześciu lat filmy Marvela coraz częściej nie spełniały oczekiwań widzów. Spośród 13 premier filmowych tylko trzy — Spider-Man: Bez drogi do domu, Strażnicy Galaktyki Vol. 3 i Deadpool & Wolverine — zdołały zadowolić zarówno jako filmy samodzielne, jak i jako części multiversum. Po raz pierwszy usłyszałem o Thunderbolts* zaledwie dzień przed premierą — niepokojący objaw biorąc pod uwagę jego premierę w maju 2025 roku, tradycyjnie miesiącu zarezerwowanym dla blockbusterów.
Zwiastuny tylko zwiększyły moje zamieszanie. Jakieś nikomu nieznane postacie o wątpliwej wadze w MCU, jak U.S. Agent i Czerwony Strażnik; postacie z biografiami ledwo kwalifikującymi je jako «antybohaterów» czy nawet «złych facetów». Kto jest głównym złoczyńcą? Niejasne. Co powinno mnie, jako widza, zmotywować do obejrzenia filmu? Kolejna zagadka. 7-10 lat temu maj oferował wybuchowe i odważne filmy akcji, które rozszerzały uniwersum. Teraz — coś niejasnego i bez zębów, z motywacją na poziomie «robię to, bo tak powiedział redaktor».
Dlatego nie jest zaskoczeniem, że Thunderbolts* otwiera się i zamyka jawną promocją nadchodzących Fantastycznych Czwórki: Pierwsze Kroki, zaplanowanych na lipiec 2025 roku, które uruchomią Faza Szóstą MCU. Przesłanie studia jest łatwe do zinterpretowania: «ludzie, to tylko odcinek zapychający, poczekajcie jeszcze chwilę — wtedy naprawdę się rozkręcimy». W napisach końcowych twórcy pozwalają sobie na odrobinę autoironii: nagłówki gazet migają na ekranie jak «Avengers dla ubogich», «Beta wersja Avengers» i «Czy możemy to zrobić?» na tle postaci z filmu zamrożonych na plakatach w niesamowicie heroicznych pozach z twarzami wyrażającymi patos i wytrwałość.
Studio przyznaje, że jakość ich filmów wyraźnie spadła — i stara się przynajmniej śmiać z tego razem z widzami. Ale reklamując inny film, Marvel, mówiąc szczerze, obraża widownię: najwyraźniej przyszliśmy na zły film. Powinniśmy byli przyjść z biletami na Thunderbolts* w lipcu...
Wyjaśnijmy to od razu: jeśli spodziewałeś się własnej wersji Marvela o Suicide Squad — to nie jest to. Oryginalny film DC miał intrygę: antyspołeczni, psychopaci i mutanci, niezdolni do kontrolowania siebie i swoich zdolności, musieli umierać pięknie (lub absurdalnie) podczas próby wykonania samobójczej misji. Thunderbolts* ma zupełnie inny ton. Protagonści to głupcy, lenie, przegrani, słabe i niekompetentne wersje bardziej udanych i ukochanych superbohaterów. Służby na rządowych zleceniach. Zdecydowano, że mają zostać wyeliminowani, ponieważ wyżsi rangą muszą zatuszować swoje ślady.
Dyrektor CIA Valentina Allegra de Fontaine, znajdując się na skraju impeachmentu za swoje nielegalne działania, postanawia zlikwidować dowody — wykorzystując swoich własnych najemników. Wysyła Yelenę Belovą, Johna Walkera, Avę Starr i Antonie Dreykov do tajnego bunkra z zadaniem zabicia się nawzajem, a następnie radosnego spalenia dowodów. Ale plan Valentiny się załamuje, gdy antybohaterowie jednoczą się dla podstawowego przetrwania.
Więc rozumiesz — nie po to, aby wykonać niebezpieczną misję, która mogłaby być odkupieniem za ich grzechy, ale aby przeżyć za wszelką cenę — to motywacja Marvelowskiej drużyny samobójców. Nie chcą, nie zamierzają i nie uratują świata. A tutaj pisarze Thunderbolts* pewnie stąpają po starych grzędach: bohaterowie Marvela, jak wiemy, nie umierają. A kto chciałby umrzeć, gdy niespodziewanie znajduje cel w życiu — przetrwać, a nawet ukarać swojego byłego pracodawcę.
Marvel promuje już znane postacie drugoplanowe wśród widowni, stopniowo wprowadzając je na pierwszy plan.
Florence Pugh powróciła do roli Yeleny Belovej, pseudo-siostry Natashy Romanoff, teraz pełniejszej, z depresją i uzależnieniem od alkoholu. Z filmu dowiadujemy się, że próbuje poradzić sobie z utratą siostry i znaleźć sens w swoich działaniach, pokonać wewnętrzne wątpliwości i emocjonalne traumy.
Rola Buckiego Barnesa pozostaje niezmiennie przypisana Sebastianowi Stanowi. Od Captain America: Brave New World, gdzie miał cameo, Bucki otrzymał znacznie więcej czasu ekranowego. Nadal jest kongresmenem próbującym wejść w wielką politykę USA, chociaż nie odnosi w tym dużych sukcesów. Musi przypomnieć sobie swoje umiejętności Zimowego Żołnierza.
Mówiąc o serialu The Falcon and the Winter Soldier. Wyatt Russell powrócił do roli Johna Walkera. Przez jakiś czas był Kapitanem Ameryką, a teraz znany jest jako Agent USA. W filmie odgrywa rolę głupkowatego żołnierza w poważnym kryzysie życiowym. Jednak zwrot losu, po którym znajduje nową drużynę, mu odpowiada.
The number of hand-to-hand fighters is complemented by Red Guardian, aka Alexei Shostakov (David Harbour). His role has changed little since Black Widow: a «fun father» who's entertaining to watch, portraying a retired superhero oaf. In the film, he seeks to restore his relationship with Yelena, paternally encourages her, and wants to find his place in the rapidly changing world of superheroes.
Hannah John-Kamen ponownie zagrała rolę Ava Starr — możesz ją pamiętać jako Ghost z Ant-Man i The Wasp. W tym filmie postać demonstruje większą pewność siebie i kontrolę nad swoimi zdolnościami, nie szuka odkupienia ani akceptacji w zespole, polegając na tym, że zawsze może uciec.
Aktorstwo? Starają się. Być może wszyscy uczestnicy próbują przekazać głębię swoich postaci. Tak, czasami widać przesadę, ale w takiej mieszance superbohaterów, gdzie masz 3-4 sekundy na minutę, to jest do wybaczenia. Ogólnie rzecz biorąc, praca aktorów w Thunderbolts* przewyższa tę w The Marvels lub The Eternals.
Nie ma zbyt wiele akcji w Thunderbolts*, ale gdy się pojawia — to jest to jakościowa, precyzyjna bijatyka. I pamiętaj — film ma tylko jedną pełnoprawną scenę walki, a drugą w finale z dodatkowymi postaciami, podczas gdy reszta czasu zajmują krótkie potyczki w korytarzach, intymne dialogi i podróże.
Choreografia walki stoi na wysokim poziomie: uderzenia są odczuwalne, choreografia jest różnorodna, a sceny z udziałem 4-5 wojowników o różnych stylach i ustawieniach wyglądają żywo i napięcie. Widowisko wzmacnia to, co stało się standardową techniką, w której wojownicy nie tylko walczą ze sobą, ale także udaje im się dotrzeć do postaci w innych zakątkach areny.
Można poczuć moc i siłę w bohaterach: gdy wymieniają ciosy, ściany pękają, a otoczenie trzeszczy w szwach. Zrozumiałe jest, że główny uszczerbek dotyka statystów, a jeśli bohaterowie dostają ciosy, wszystko to przechodzi w tłuszcz, ale iluzja uderzenia jest obecna.
Praca kamery podkreśla to, co się dzieje: bez drżącej kamery i migotania, szerokie ujęcia odsłaniają obszar akcji, zbliżenia koncentrują się na ruchach ciała, uderzeniach lub wyrazach twarzy. Widać, że niektóre sceny były kręcone w plenerze, a w studiach priorytet nadano prawdziwym obiektom — latające odłamki z otoczenia sprawiają, że sceny są fizycznie namacalne.
How would you rate Marvel's idea about the
Przejdź do ankietyThunderbolts* to film o terapii. Tak, tej samej, o której mówią psychologowie z zakazanej sieci społecznościowej. Znaczną część czasu ekranowego zajmują rozmowy: about sensie życia, o odpowiedzialności, o akceptacji siebie i innych. Nawet sceny walki są niespodziewanie przerywane dialogami, w których bohaterowie zaczynają «reflektować». Fabuła uporczywie promuje ideę dojrzałości psychicznej, emocjonalnego zaangażowania, empatii, psychologicznego przetwarzania własnych traum. Kontrowersyjna myśl jest subtelnie przedstawiona — nie ma złych ludzi, nawet jeśli zrobili złe rzeczy.
Aby posunąć narrację do przodu, reżyserzy często sięgają po «przyspieszenie» — na przykład, w jednej z walk, Thunderbolts rozbijają się o bazę antagonistów, a on prosi ich, aby nie niszczyli drogiego remontu w recepcji, ale szybko wzięli windę na rozmowę. Nawet złoczyńca w finale okazuje się być dobry... Jeśli nie czekasz na film, otwórz spoiler.
Odkładając na bok zastrzeżenia koncepcyjne, trzeba przyznać: Thunderbolts* jest niespodziewanie interesujący do oglądania. To zauważalny krok naprzód w porównaniu do ostatnich jednorazowych wypełniaczy Marvela. Cały film jest podzielony na około dziesięć odcinków, między którymi utrzymywany jest balans; zastępują się nawzajem w czasie bliskim perfekcji. Jest tu trochę akcji, wiadro fan serwisu tam, odrobina patosu tutaj, kilka żartów w następnym odcinku, leniwe dialogi i doświadczenia, retrospekcje z wspomnieniami, gagi i sytuacje charakterystyczne dla filmów drogi, i tak dalej.
Co więcej, odcinki są nie tylko budowane sekwencyjnie, ale również dobrze rozwinięte wewnętrznie. A przejścia między nimi nie są tylko formalnościami, ale solidną próbą bycia oryginalnym. Często łapiesz się na myśli: «jakie niespodziewane przejście do odcinka», «teraz to ciekawe przejście między scenami», czy «śmiało zamknięto jedną trzecią filmu»!
Ale główną różnicą między Thunderbolts* a większością filmów czwartej i piątej fazy MCU, przynajmniej tych samych The Marvels, jest sposób prezentacji. Wtedy fabuła była wbijana widzowi w sposób bezpośredni, a «przesłanie» było wyjaśniane dydaktycznie. Teraz wszystko to zostało porzucone. Informacje pojawiają się w częściach, są ujawniane w sąsiednich scenach, a dopiero pod koniec tworzą pełny obraz. Takie podejście nie przeciąża percepcji: nawet zmęczony widz może łatwo znaleźć sens.
What would have saved the film's finale?
Przejdź do ankiety***
Efektem jest film bez prawdziwych stawki. «Musimy przetrwać» nie działa, jeśli wiadomo, że wszyscy przetrwają. Poziom przemocy jest minimalny, zagrożenia są warunkowe, a dramatyczne napięcie prawie nie istnieje. Tylko lekka powłoka horroru w finale. Można go obejrzeć — raz, dla dynamicznych odcinków i rzadkich «ostrych» walk. Ale nie oczekuj głębokiej emocjonalnej reakcji ani wielkoskalowej akcji.