At the beginning of September, Netflix released the long-awaited second part of the second season of "Wednesday." We already recenzowaliśmy pierwsze cztery odcinki. Kontynuacja serialu, na którą wszyscy czekali, miała swoje zalety, ale były też liczne wady. Ostatnie cztery odcinki miały wszystko poukładać. Czy naprawdę udało im się powtórzyć sukces i utrzymać jakość? Jest wiele do omówienia, więc przejdźmy do rzeczy.
Po uwolnieniu ofiar szalonych eksperymentów naukowca z psychiatryka, Wednesday ponownie stanęła twarzą w twarz ze swoim wrogiem i byłym zainteresowaniem miłosnym—Tylerem, znanym jako Hyde. Tym razem, chłopak-monstrum wyrzucił swoją potencjalną dziewczynę przez okno na drugim piętrze, pozostawiając dziewczynę w czerni w śpiączce.
Jednak nie pozostawała nieprzytomna długo—wystarczająco długo, aby spotkać swojego nowego „przewodnika.” W mitologii serialu, tak nazywają duchowego opiekuna Wednesday, który pomaga jej w jej zdolnościach psychicznych. Jeśli wcześniej był to przodek rodziny Addamsów, teraz jest to nikt inny jak była dyrektorka Nevermore—Larissa Weems. To rozwiązanie wydaje się dość oklepane, ale nie złe, ponieważ postać Gwendoline Christie okazała się bardzo wyrazista i zapadająca w pamięć, chociaż wyraźnie nie miała wystarczająco dużo czasu ekranowego w pierwszym sezonie. Role ekstrawaganckich i sarkastycznych kobiet pasują tej aktorce znacznie bardziej niż bezpłciowe fantazje o Lucyferze w niedawnym „Sandman.”
Jednak tylko krewny może być przewodnikiem, a tutaj pisarze dodali kilka białych wątków, od razu wyjaśniając, że Larissa i Wednesday w rzeczywistości dzielą wspólne korzenie gdzieś w 13. pokoleniu. Tak po prostu. Teraz bohaterka może widzieć dyrektorkę, ale nikt inny nie może, co tworzy przewidywalne sytuacje, w których dziewczyna jest wielokrotnie pytana: „Z kim rozmawiasz?”
W naszej recenzji pierwszej części już pisaliśmy, że centralne nowe śledztwo wydawało się niezwykle niejasne. Przez wszystkie cztery odcinki Wednesday coś robi, ale nic ważnego ani konkretnego, tylko zestaw zadań w charakterystycznym świecie Tima Burtona. I tak się okazało. Prawdziwy konflikt pojawia się i rozwija dopiero w ostatnich odcinkach, co sprawia, że fabuła drugiego sezonu jest dość dziwna.
Historia potrzebuje dużo czasu, aby się rozkręcić i wprowadza postacie bardzo powoli, nie rozwijając ich. Na przykład, dostaliśmy tajemniczego wyrzutka, złoczyńcę, który kontroluje ptaki, zombie o imieniu Sploosh, wciąż złego Tylera oraz nową dyrektorkę Nevermore, która wykorzystuje hipnotyczne zdolności syren, aby poprawić budżet szkoły. I to właściwie wszystko, co nowi antagoniści dostają w zakresie charakterystyki do końca czwartego odcinka.
Druga część nagle nabiera tempa i w pośpiechu zrzuca ton wyjaśnień, próbując zmieścić w czterech odcinkach to, co mogłoby być łatwo rozłożone na sześć lub nawet dziesięć. Powtarzamy—w pierwszym sezonie, Wednesday bardzo płynnie zaangażowała się w śledztwo i poszukiwanie tajemniczego mordercy, a wszystkie wydarzenia były wyraźnie ze sobą powiązane. Teraz, pierwsza i druga część wydają się być oddzielnymi dziełami, obie przeciętne, ale z różnych powodów. Pośpiech jest prawdopodobnie główną wadą ostatnich odcinków. Jednak nie można oskarżać finału o brak ważnych wydarzeń. Wszyscy okazują się być powiązani, kontrowersyjne pytania są rozwiązywane, a sekrety wyjaśniane. Szkoda tylko, że z powodu ograniczonego czasu trwania, bardziej przypomina to wyścig niż opowieść detektywistyczną.
Jednak były pewne niuanse. Postaramy się unikać spoilerów, więc powiemy tylko, że główni złoczyńcy generalnie wypadli dobrze—mają wyraźne pretensje do rodziny Addamsów. Jednak to głównie dzięki aktorom i ich występom. Motywy i działania budzą wątpliwości. Jeśli Tyler naprawdę jest tragicznym złoczyńcą, który przez długi czas był wykorzystywany dla osobistych korzyści, to teraz mamy po prostu grupę jawnych dziwaków siejących zamęt dla własnej egoistycznej przyjemności. Mają możliwość i zasoby, by działać inaczej, ale po prostu nie chcą.
Wednesday i jej przyjaciele w tej kwestii nie są lepsi. W kluczowym momencie ignoruje logikę i, zamiast dać przeciwnikom to, czego chcą bez zbędnych ofiar, rozwiązując problem i eliminując zagrożenie u źródła, tylko podsyca jeszcze większą nienawiść do siebie i swojej rodziny. Jak mówią—bez tego nie byłoby show, rozumiemy to.
How did you like Lady Gaga's role?
Przejdź do ankietyZakończenie jest wręcz zagadkowe, ponieważ bardzo trudno zrozumieć motywacje bohaterki i Tylera. Ten ostatni zmienia strony w locie, co tylko pogarsza sytuację dla siebie. Już teraz jest dość oczywiste, że Hyde-chłopak stanie się analogią Voldemorta i głównym powracającym złoczyńcą w serialu, ale przygotowanie do tego pozostaje wątpliwe, podobnie jak napięta chęć scenarzystów, by dodać nowy poziom niejednoznaczności do relacji Wednesday i Tylera.
Jednak chcielibyśmy wyróżnić Owena Paintera, który zagrał Sploosh. Mamy nadzieję, że to nie jest spoiler, by powiedzieć, że postać ma głębszą historię i osobowość niż ta, którą pokazano nam w pierwszym rozdziale—było to oczywiste. Aktor świetnie poradził sobie jako kompletny, arogancki złoczyńca, i uważamy, że jest idealny do roli młodego Toma Riddle'a w nadchodzącej serii o Harrym Potterze. Energia jest po prostu tak podobna. Mamy nadzieję, że Netflix da Owenowi więcej pracy w przyszłości i nie przeoczy takiego potencjału.
Jeśli chodzi o dziwnego dyrektora Nevermore, nawet w pierwszych odcinkach, ta fabuła wydawała się niepotrzebna. Nic się nie zmieniło. Jeśli wytniesz cały konflikt między Barrym Dortem a syreną Biancą, nic fundamentalnie się nie zmieni, chociaż czas trwania byłby znacznie krótszy. Potrzeba obecności starszych członków rodziny Addamsów również by zniknęła. To jeszcze raz dowodzi, że główny wątek był krótki i raczej ubogi w niuanse, więc trzeba było dodać poboczne aktywności.
Długo oczekiwana pojawienie się Lady Gagi również było rozczarowujące. Mówiono, że piosenkarka i aktorka miała zagrać nauczycielkę, ale najwyraźniej została zastąpiona przez inną postać—Isadorę Capri, graną przez Billie Piper. Sama Gaga pojawia się na kilka sekund i nie ma nawet czasu, by pokazać swój charakterystyczny urok. Czy Netflixowi skończyły się pieniądze? Przy takim tempie, spodziewamy się Johnny'ego Deppa w trzecim sezonie, który przemyka na pół sekundy z tyłu. Ale w kampanii promocyjnej będą o tym mówić tak wiele razy, że stracisz rachubę.
Reszta postaci, jak już wcześniej pisaliśmy, jest wspaniała. Rodzice Wednesday są ujawniani trochę bardziej, niż można było się spodziewać po pierwszym rozdziale, ale te postacie były już w porządku. Morticia i Gomez są absolutnie spektakularni, a każda scena z nimi to prawdziwa przyjemność dla widza. Ostatecznie więcej uwagi poświęcono Enid i nowej prawie-przyjaciółce współlokatorek—niewidzialnej dziewczynie Agnes. Jeśli w pierwszych odcinkach obsesja Agnes na punkcie życia Wednesday była bardziej irytująca, teraz postać znalazła swoje miejsce i organicznie wpasowała się w szaloną parę wilkołaka i medium. Dziewczyna jest już chwalona w całym internecie, więc na pewno zobaczymy ją w trzecim sezonie.
Enid również dostała więcej czasu na ekranie, przypominając nam, że tak naprawdę jest drugą główną postacią serialu, a nie tylko dodatkiem do Wednesday, która pomaga tylko wtedy, gdy to konieczne. Współlokatorki miały poważną, dorosłą rozmowę i stały się jeszcze bliższe w charakterystycznym dla Burtona szalonym stylu. Mała Addams w końcu poczyniła postępy w swojej postaci i zyskała nowe cechy, które z zainteresowaniem będziemy obserwować w przyszłości. Nawet nowy wirusowy taniec został pokazany, ale mało prawdopodobne, aby rozprzestrzenił się wśród fanów, ponieważ tym razem gwiazdami były nie Wednesday, ale Enid i Agnes. Naszym zdaniem, okazało się to trochę bardziej feministyczne niż to konieczne, ponieważ Agnes w zasadzie zastąpiła chłopaka Enid, ale wciąż jest to piękne i skuteczne.
Niestety, Pugsley—brat Wednesday—w końcu zszedł na dalszy plan, pozostając przejściową postacią bez żadnych specjalnych lub zapadających w pamięć cech. Chłopak jest potrzebny tylko jako element fabuły i nic więcej. Pugsley blaknie jeszcze bardziej obok swojej siostry, gdy są w tej samej scenie, co czyni go szczerze drugorzędnym i niepotrzebnym. Facet ma swoją własną historię i tragedię, ponieważ rodzina często zapomina, że istnieje, ale ten konflikt nigdy nie jest rozwijany, co jest dość smutne. Kolejna dobra okazja do wydłużenia czasu trwania, która jakoś została przeoczona. Nawet gdy Wednesday praktycznie poświęca się, aby uratować swojego brata, nie prowadzi to ani do dialogu, ani do przewartościowania sytuacji.
Ale Thing został ujawniony w zupełnie nowy sposób. Hype'owana żywa ręka z pierwszego sezonu stała się główną cechą programu. W pierwszych czterech odcinkach dostaliśmy małą wskazówkę na temat uczuć Thing dotyczących jego przeszłości. Druga część w pełni bada ten temat, robiąc to w oryginalny i kreatywny sposób. Jeden z tych momentów, które okazały się nieoczekiwane i zapadające w pamięć.
Serial wciąż jest kręcony tak samo efektywnie i kolorowo. Druga część drugiego sezonu w żaden sposób nie ustępuje pierwszej; wizualizacje są przyjemne. Muzyka również nas zaskoczyła, chociaż mogło być więcej przerobionych znanych utworów. Ogólnie rzecz biorąc, to solidna praca bez lenistwa, gdzie twórcy wciąż trzymają się wybranego stylu i palety kolorów, umiejętnie kładąc akcenty i podkreślając detale. Widać, że nie oszczędzali na scenografiach, zdjęciach ani kostiumach.
***
Podsumowując cały drugi sezon „Wednesday”, zostajemy z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony to pełnoprawna kontynuacja oryginalnej koncepcji, rozwijająca lore, dodająca nowe szczegóły świata i nieco pogłębiająca postacie. Z drugiej strony fabuła okazała się zbyt poszarpana i nie zawsze potrafi utrzymać odpowiednie tempo i intensywność. Fani prawdopodobnie będą rozczarowani brakiem treści, a przypadkowi widzowie prawdopodobnie nie będą zbyt pod wrażeniem. Należy jednak zauważyć, że „Wednesday” pozostaje jednym z głównych programów fantasy dzisiaj: drogi, wysokiej jakości, z doskonałą obsadą—każdy aktor na swoim miejscu. Szczerze mamy nadzieję, że pisarze i sam Tim Burton już zaplanowali ogólny rozwój fabuły na przyszłość i będą trzymać się planu, tak jak twórcy „Stranger Things”. W tej chwili zbyt oczywiste jest, że po finale pierwszego sezonu historia była rozwijana od zera i nikt nie myślał z wyprzedzeniem. Może się mylimy, ale takie odniesienie. Mimo to, serial robi najważniejszą rzecz—naprawdę sprawia, że chce się zobaczyć więcej. Miejmy tylko nadzieję, że Jenna Ortega nie dorośnie całkowicie i nie założy rodziny do tego czasu. W przeciwnym razie jej wizerunek uczennicy będzie miał poważne problemy.
id you like the second season?
Przejdź do ankiety