
Dying Light: Recenzja Bestii. Mały krok naprzód i dwa ogromne kroki wstecz

Created from drafts for the second DLC to Dying Light 2 Stay Human, the threequel The Beast was supposed to become the true successor to the first game and fulfill all the wishes of the fan community. The developers brought back most of the systems from the 2015 original, including firearms and vehicles, and literally reimagined the tone of the series, returning the open spaces from The Following expansion, simplified city geometry without skyscrapers, intense nighttime chases, and, of course, Kyle Crane, once again voiced by Roger Craig Smith. It would seem like the perfect formula for an ideal sequel, but we just can’t call The Beast a worthy continuation or the best game in the series. Why is that? We explain in our review.
Modlitwy fanów zostały wysłuchane
Seria Dying Light nie potrzebuje specjalnego wprowadzenia. Ta huraganowa gra akcji z zombie z systemami parkour i survivalu, która zastąpiła Dead Island, szybko zdobyła multimilionową bazę fanów, stając się jednym z najważniejszych projektów horrorowych w branży. I mimo niezbyt wyróżniającej się fabuły, niewygodnych mechanik i nierównego poziomu trudności, była to bardzo atmosferyczna i ekscytująca gra, którą można z przyjemnością ponownie zagrać nawet teraz.

Kontynuacja, Dying Light 2 Stay Human, miała przewyższyć oryginał na wszystkich frontach. Historia została współtworzona z dobrze znanym Chrisem Avellone, systemy walki i parkour zostały gruntownie przebudowane, a lokalizacje i ich geometria zmieniały się w zależności od decyzji podjętych w fabule. Jednak główne zmiany, które wyraźnie poprawiły projekt gry pierwszej części, nie przypadły do gustu rdzennej publiczności. Fani krytykowali Dying Light 2 za prawie każdy aspekt. Walkę krytykowano za brak broni palnej (która została później przywrócona w dużej aktualizacji), parkour za zbyt dużą wertykalność i system wytrzymałości, a fabułę za nudne misje poboczne i kolor skóry towarzysza protagonisty. I mimo że osobiście bardziej podobała mi się druga część niż pierwsza, szczególnie główna historia, miasto i rozwój postaci, niektóre elementy w kontynuacji były rzeczywiście kontrowersyjne. Na przykład uproszczenie nocnych wypraw i powiadomienia o obecności „inhibitorów” w danym obszarze.

Słuchając krytyki, deweloperzy z Techlandu postanowili wydać drugi duży DLC do Dying Light 2, w którym większość zmian została przywrócona do standardów pierwszej gry. Ale po tym, jak główny wątek rozszerzenia wyciekł w 2023 roku, studio postanowiło nie tylko przerobić wszystko od podstaw, ale także uczynić projekt samodzielną grą, która połączyłaby historie poprzednich części i stała się logiczną kontynuacją sequela. Krótko mówiąc, Dying Light: The Beast jest technicznie drugą częścią, ale z nowymi mechanikami i atmosferyczną zawartością pierwszej.
Scenariusz nonsensów
Historia Dying Light: The Beast jest najbardziej kontrowersyjnym elementem całej gry. I niezależnie od tego, jak bardzo krytykowano fabułę drugiej części, to niezaprzeczalny fakt — był to prawdziwy przebój z świetnym prologiem, charyzmatycznymi postaciami, niespodziewanymi zwrotami akcji, dramatem i epickim zakończeniem z wieloma zakończeniami. I mimo że Chris Avellone został usunięty z prac nad grą z powodu poważnego skandalu związanego z molestowaniem (później udowodnił swoją niewinność), jego wkład wyraźnie pozostał w sequelu, czyniąc główną historię jasną, wielowymiarową i zapadającą w pamięć. Ale scenariusz dla The Beast został oczywiście stworzony w pośpiechu i bez uwzględnienia poprzedniej części. Wydaje się, że deweloperzy nie chcieli poświęcać czasu na rozwijanie każdej postaci ani trzymać się struktury trzech aktów.

Dying Light: The Beast kontynuuje historię protagonisty pierwszej gry, Kyle'a Crane'a, który po wydarzeniach z The Following rozszerzenia, zamienił się w rodzaj wilkołaka, zdolnego do przemiany w "Volatile" na pewien czas. Był więziony przez 13 lat w tajnym laboratorium, gdzie naukowcy eksperymentowali na nim i torturowali go. W pewnym momencie tajemnicza dziewczyna o imieniu Olivia pomaga mu uciec i mówi mu, że świat, jaki znał, już nie istnieje, a nieumarli teraz swobodnie wędrują po planecie. Zamiast uciekać w bezpieczne miejsce z nieznajomą i odpoczywać, Crane postanawia zemścić się na naukowcach i pewnym Baronowi, który prowadzi organizację. Aby to zrobić, potrzebuje sojuszników i umiejętności, które zdobywa z martwych ciał ogromnych Chimer — mutantów stworzonych w laboratoriach i wypuszczonych, aby podbić dolinę Castor Woods.

W pierwszych kilku godzinach fabuła gry wydaje się zbyt chaotyczna i pośpieszna. Postacie komunikują się standardowymi frazami, jakby to nie były dialogi, a odprawy przed kolejną misją. Kyle Crane był już bezwolnym posłańcem w pierwszej grze, ale w The Beast zamienił się w zwykłego majsterkowicza, nieustannie wysyłanego do naprawy rzeczy lub szukania złomu w opuszczonych rezydencjach. Oczywiście, podczas rozgrywki, przeklina zabawnie lub komentuje to, co się dzieje, ale to nie zmienia faktu, że pisarze nie rozwinęli tła protagonisty, pozbawiając go własnej opinii.

Dodatkowo, z jakiegoś nieznanego powodu, autorzy opowiadają historię z tymi samymi zmęczonymi zwrotami po raz trzeci: jedna z kluczowych postaci nieuchronnie zdradzi, złoczyńca na pewno wygłosi monolog przed kulminacją, a interesujące postacie okazują się być wymienne. W tym samym czasie poziom nonsensu fabularnego w Dying Light: The Beast jest nie do opisania. Jeśli wydarzenia z pierwszej gry były jeszcze wiarygodne, w trzeciej części jesteśmy świadkami schizofrenicznej fantazji w duchu filmów Resident Evil. W świecie, w którym miała miejsce apokalipsa zombie, a ludzkość dosłownie stoi na krawędzi wyginięcia, główny złoczyńca próbuje stworzyć super-wirusa, którego nie można wyleczyć, a także kontrolowane potwory, aby przejąć władzę i rządzić całą planetą. Nawet uważnie oglądałem napisy końcowe, aby upewnić się, że scenariusz nie został napisany przez Paula W. S. Andersona. Ale nie, Polacy potrafią wymyślać szalone historie całkowicie samodzielnie.

I mimo góry absurdu i nonsensu, która wypełnia główną fabułę, The Beast ma naprawdę wiele interesujących misji i postaci, które motywują do dalszej gry. W grze Dying Light: The Beast znajduje się misja skradankowa w klinice psychiatrycznej, gdzie musisz ostrożnie prześlizgnąć się obok wrogów wszelkiego rodzaju, obrona obozu ocalałych przed uzbrojonymi oddziałami Barona oraz przerażająca infiltracja gniazda Volatili, która kończy się pełnym adrenaliny pościgiem. Oczywiście są też odniesienia do poprzednich gier w serii: wspomnienia wydarzeń w Harran, a także niespodziewane pojawienie się Aidena — protagonisty drugiej części.

Jedną rzeczą, której zdecydowanie się nie spodziewałem w Dying Light: The Beast, była obecność dobrze rozwiniętych misji pobocznych. Na początku w ogóle nie planowałem ich dotykać, ponieważ w poprzednich grach były bardzo nudne. Ale tutaj Techland naprawdę się postarał. Nie tylko wszystkie absurdalne misje polegające na zbieraniu książek, szalików i pociąganiu za dźwignie odeszły w przeszłość, ale teraz każda misja ma swoją mini-opowieść, która stopniowo rozwija się w kolejnych zadaniach.
W końcu historia Dying Light: The Beast okazała się kontrowersyjna. Jest nie tylko słabsza od drugiej części, ale także mniej logiczna niż pierwsza. Jednak ma naprawdę interesujących bohaterów z zapadającymi w pamięć wyglądami i osobowościami, a także fajne misje, które zdecydowanie warto przetrwać, mimo większości nudnych treści. Jeśli chodzi o misje poboczne, są one zrealizowane na najwyższym poziomie. Koniecznie zwróć na nie uwagę!

Which Dying Light game do you consider the best in the series?
Powrót do korzeni
Podstawowa rozgrywka w Dying Light: The Beast niewiele różni się od drugiej części. Biegasz po dachach, rąbiesz zombie na kawałki bronią wręcz, odblokowujesz strefy bezpieczeństwa i unikasz nocy, ponieważ po zachodzie słońca na mapie pojawiają się potężni wrogowie, którzy mogą cię powalić w zaledwie kilka ciosów.
System walki jest dokładnie taki sam jak w Dying Light 2. Animacje są satysfakcjonujące. Uderzenia broni czują się świetnie. System odcinania kończyn zombie jest równie dobry jak w Dead Island 2. Oczywiście, na początku musisz przyzwyczaić się do wydawania energii na każdy atak, ale ogólnie, walka jest zabawna. Tylko pożeracze zwłok byli irytujący — uwielbiają "przytulać" głównego bohatera. Twórcy wyraźnie przesadzili z szansą na złapanie przez zombie, po czym musisz szybko naciskać określony przycisk. Na szczęście jedna z dróg ulepszeń pozwala ci uwolnić się z chwytów, eliminując tę irytującą mini-grę.
Tak jak w pierwszej grze, strzały przyciągają pożeraczy zwłok i wywołują pojawienie się szybko biegających zainfekowanych. Nie ma zbyt wielu rodzajów broni palnej, ale dostępny wybór jest więcej niż wystarczający. System poziomów broni jest znacznie prostszy niż w drugiej grze, więc możesz szybko przekształcić zwykły pistolet w legendarny. Ale znacznie bardziej użyteczne i opłacalne jest korzystanie z łuku i kuszy. Strzały i bełty można wytwarzać w dowolnym momencie, a ich strzały nie przyciągają każdej istoty w okolicy. Dodatkowo, w jednej z lokalizacji, możesz znaleźć domowej roboty "piłę" z niesamowitym obrażeniem — tnie wszystko żywe na pół jednym strzałem.
Główną cechą The Beast jest możliwość przekształcenia się w potwora na ograniczony czas. W tej nowej formie, Crane może rozrywać wrogów gołymi rękami, przemieszczać się po mapie z szaloną prędkością, rzucać dużymi przedmiotami i uciekać z nieoczekiwanych sytuacji. Jednak bohater nie może przekształcać się w "Volatile" według woli. Najpierw musi napełnić wskaźnik furii, zadając i otrzymując obrażenia. Z powodu tego ograniczenia, super zdolność najczęściej aktywuje się w trakcie jakiejś łatwej walki lub tuż na jej końcu. Dopiero pod koniec fabuły dano mi możliwość wyboru, kiedy przekształcić się w potwora, ale do tego czasu miałem już tak wiele broni i pocisków, że ta cecha nie była już naprawdę potrzebna.

Jednak główna fabuła jest bezpośrednio związana z umiejętnością Crane'a przekształcania się w "Volatile". Więc przez większość czasu gracze muszą polować na ogromne potwory, walczyć z nimi i zbierać krew potrzebną do ulepszania umiejętności.
System postępów w Dying Light: The Beast to uproszczona drzewko umiejętności z drugiej gry, ale z osobną gałęzią do ulepszania umiejętności potworów. Większość umiejętności parkour i walki jest odblokowana domyślnie, a te, które nie są, po prostu ułatwiają życie protagonisty. W ten czy inny sposób, będziesz musiał rozwijać Crane'a, ponieważ otwarty świat jest podzielony na strefy o różnym poziomie trudności. W obszarach o wysokim poziomie, nawet zwykły zombie może cię wykończyć jednym uderzeniem.
Walki z chimerami to kolejny mocny punkt Dying Light: The Beast. Każdy mini-boss ma unikalny zestaw umiejętności, oferując graczom różne rodzaje starć. Na przykład, jeden ukrywa się w mgle i skacze na drzewa, aby zrzucić się na protagonistę z krzykiem, podczas gdy inny staje się całkowicie niewidzialny, zmuszając cię do nasłuchiwania kroków i trzymania palca gotowego na przycisku uniku. Oczywiście, niektóre chimery wyglądają jak ciężarowcy na sterydach, ale kilka ma szczęście, że posiada interesujące wzory i specjalne areny, które odpowiadają ich potencjałowi.

Otwarty świat okazał się dość unikalny i różni się od poprzednich głównych części. Większość terytorium jest wiejska, w duchu rozszerzenia The Following, z lasami, parkami i polami pszenicy. Małe miasteczko w centrum mapy łączy średniowieczną architekturę z wielopoziomową strukturą. Wizualnie, nie ma się do czego przyczepić — jest różnorodne i malownicze. Ale jeśli chodzi o parkour, Castor Woods po prostu nie nadaje się. Krawędzie nie wyróżniają się na tle szarych ścian, a geometria i rozmieszczenie budynków nie pozwalają w pełni cieszyć się nieprzerwanym bieganiem. W Dying Light 2, Villedor został zaprojektowany, aby dać graczom maksymalną różnorodność parkour, pozwalając na poruszanie się po dachach niemal instynktownie. W The Beast, z powodu nierównego terenu i niejasnych układów budynków, będziesz musiał ciągle się zatrzymywać, aby zaplanować swoją trasę, a także spędzać dużo czasu na szukaniu objazdów i bezpiecznych miejsc do lądowania z wysokości.
Z powodu niejasnych tras, zombie ciągle pojawiające się na dachach oraz braku dobrze zaprojektowanych krawędzi, już trudne nocne pościgi zamieniają się w prawdziwą torturę. Volatiles zawsze doganiają bohatera, niezależnie od wszystkiego, a przez dziwną topografię łatwo można utknąć między domami lub wpaść w ślepy zaułek, co prowadzi do smutnego zakończenia.
W otwartych obszarach jest nawet "bardziej zabawnie". Większość misji fabularnych sprowadza się do nużących sprintów przez całą mapę. Bez systemu szybkiej podróży musisz ciągle biegać przez pola i lasy, szukając miejsc, do których można się przyczepić hakiem. A hak dostajesz dopiero w połowie gry. Oczywiście, są też pojazdy rozsiane po otwartym świecie. Wystarczy napełnić bak, aby szybko dotrzeć do celu. Pamiętaj tylko, że otwarty świat jest mało przystosowany do jazdy, więc GPS zawsze wyznacza najwygodniejszą trasę, zmuszając cię do jazdy po całej mapie.
Na podstawie tego wszystkiego doszedłem do wniosku, że Dying Light: The Beast to bardziej gra o ciągłej walce niż parkourze. Dla niektórych będzie to duży plus, ale dla mnie osobiście to ogromny krok wstecz, ponieważ to aktywny system ruchu wyróżniał Dying Light spośród innych gier akcji z perspektywy pierwszej osoby. A jeśli w drugiej części główny projekt gry i większość misji fabularnych były zbudowane wokół sekcji parkour, w The Beast musisz tylko wspinać się i skakać w kilku zadaniach.
Dying Light: The Beast ma wszystko, o co prosili fani: strzelanie, niebezpieczne noce, Kyle'a Crane'a, uproszczony system progresji, dobre misje poboczne, pojazdy i mnóstwo wielkanocnych jajek oraz odniesień. Ale w rzeczywistości te cechy to tylko ozdoby, których seria Dying Light nie potrzebuje. Strzelanie do zombie jest bardziej nudne niż walka z nimi bronią białą. Nocne biegi nie dają żadnych realnych korzyści poza podwójnym XP, co już wystarcza, aby odblokować wszystkie umiejętności. Historia z Kyle'em Crane'em okazała się przeciętna i wtórna. System progresji nie daje żadnych realnych zalet. Pojazdy, choć dobrze zaimplementowane pod względem prowadzenia i fizyki, tak naprawdę nie przyspieszają podróży przez puste przestrzenie. Losowa transformacja potworów jest zabawna tylko w pierwszych kilku godzinach, a potem przestajesz na to zwracać uwagę. Twórcy byli zmuszeni pozbyć się wszystkich innowacji z drugiej gry, aby zaspokoić żądania fanów, ale w rezultacie cofnęli serię nie tylko do pierwszej gry, ale do Dead Island.

Stan techniczny Dying Light: The Beast
Jedną rzeczą, z którą Dying Light: The Beast nie ma problemów, są wizualizacje. Techland wie, jak tworzyć malownicze światy i oszałamiające krajobrazy. Możesz bez końca podziwiać lokalizacje dzięki obfitości detali i starannie wykonanym oświetleniu. Czasami po prostu chciałem wspiąć się na najwyższy punkt w grze, aby cieszyć się pracą artystów. I chociaż są pewne zastrzeżenia co do układu ulic miasta, to nie ma żadnych zastrzeżeń co do samych wizualizacji. Tekstury są ostre i szczegółowe, a architektura różnorodna. Castor Woods naprawdę sprawia, że chcesz eksplorować i podziwiać widoki, a nie tylko biegać po dachach.
Modele postaci i ich animacje są gorsze niż w sequelu. Wyraźnie widać, że deweloperzy nie poświęcili zbyt wielu zasobów na mimikę twarzy czy nadmierne detale twarzy, ale ogólnie postacie wyglądają schludnie. Szczegółowy system rozczłonkowywania zombie zaimponował mi swoją fizyką i głębią: organy wypadają z rozerwanych jam brzusznych, głowy deformują się różnie w zależności od rodzaju broni, a możliwość odcinania kończyn sprawia, że chcesz częściej używać maczet i toporów.
Ścieżka dźwiękowa jest po prostu wspaniała. Olivier Derivière, kompozytor Dying Light 2 i tegorocznego South of Midnight, stworzył kolejny prezent dla miłośników muzyki. Wiele utworów opiera się na głównym motywie pierwszej gry, ale zachowuje instrumentalny klimat i ducha sequela. Od pierwszych sekund zdajesz sobie sprawę, że to kontynuacja osobistej historii Kyle'a Crane'a, ale osadzona w czasie wydarzeń z Dying Light 2.
Jeśli chodzi o stan techniczny, The Beast okazał się ambiwalentny. Z jednej strony wydajność jest dobra—gra zapewnia stabilne liczby klatek na PC. Z drugiej strony, są pewne irytujące błędy. Czasami przyczepiałem się do asfaltu i utknąłem na dobre. Dwa razy przeszedłem przez tekstury. Wiele razy znalazłem się w miejscach, z których musiałem się "wyczołgać". Główny bohater często chwyta się miejsc, które nie są przeznaczone do parkouru i wisi w powietrzu przez kilka sekund. Ogólnie było wystarczająco dużo błędów, ale żaden nie był krytyczny ani nie psuł gry. Dopiero pod koniec rozgrywki gra zaczęła się zawieszać na pulpicie bez żadnych komunikatów o błędach.
Will you play through Dying Light: The Beast?
***
Dying Light: The Beast to gra ambiwalentna z każdej perspektywy, której nie można nazwać ani dodatkiem do sequela, ani pełnoprawną częścią numerowaną. Wiele ważnych elementów serii zostało albo usuniętych, uproszczonych, albo nie zaimplementowanych w odpowiednim zakresie. Z tego powodu gra przypomina bardziej oryginalne Dead Island niż Dying Light. Elementy akcji wypadły świetnie, ale losowa transformacja potworów jest zapomniana. Jeśli chodzi o fabułę, franczyza zjechała w kierunku dzieł Paula W. S. Andersona, ale misje poboczne okazały się doskonałe. Same w sobie są wystarczającym powodem, aby sprawdzić The Beast.
Mamy nadzieję, że w przyszłości Techland przestanie tak bardzo starać się spełniać każde żądanie swojej społeczności i będzie kontynuować swoją własną drogę, utrzymując równowagę między walką, parkour a dobrze przemyślaną narracją. Wszystkie najnowsze poprawki do Dying Light 2, o które fani tak uporczywie prosili, nie tylko przekształciły projekt w bezkształtną masę zbędnych mechanik, ale także pozbawiły go indywidualności. A The Beast jest odpowiedzią na niekończący się strumień próśb i żądań kierowanych do deweloperów.
-
Dying Light: Bestia odkrywa Żółwie Ninja, Harry'ego Pottera i wielkanocne jaja z Minecrafta
-
Dying Light: Bestia na Androidzie? Entuzjaści testują port PC na smartfonach
-
Techland prezentuje Dying Light: Imponujące wyniki Bestii w nowym zwiastunie
-
Dying Light: Bestia otrzyma nową poprawkę z ulepszeniami wydajności
-
Dying Light: Bestia otrzymuje nową łatkę hotfix 1.2.3 z poprawkami wydajności i naprawami