While waiting for new major games, we can take a look at another high-profile exclusive release, and this time, our choice fell on the controversial project Ryse: Son of Rome.
Ta bitwa będzie legendarna
Co wiesz o Rzymie, poza tym, że ich dzielni żołnierze byli przez długi czas komicznie pokonywani przez Asteriksa i Obeliksa? Jeśli nic, to posłuchaj. W rzeczywistości Rzym to bardzo brutalne i niebezpieczne miejsce, szczególnie w czasach konfliktu z barbarzyńcami. Na polu bitwy nie ma litości, i nie może być. Krew płynie jak rzeka, odcięte kończyny latają we wszystkich kierunkach, zderzenie mieczy, huk tarcz i rozpaczliwe krzyki pokonanych wypełniają powietrze, wszystko to w towarzystwie atmosferycznej muzyki i efektów specjalnych porównywalnych do filmów Hollywood. Imponujące? Jeśli tak, nie spiesz się z zakupem gry—przyjrzyjmy się jej głębiom. Och, i zapomniałem wspomnieć: nie będzie litości.
Zacznijmy od dobrego. Przede wszystkim gra została stworzona przez Crytek, studio znane z tworzenia pięknych lokacji i podnoszenia grafiki w grach na najwyższy poziom. W tym zakresie stara ekipa wcale nie zawiodła. Wizualnie Ryse: Son of Rome jest po prostu oszałamiające. Starożytny Rzym przedstawiony jest w całej swojej chwale: malownicze lokacje z drobiazgową uwagą do każdego najmniejszego szczegółu, realistyczny ogień, woda i efekty świetlne; modele postaci szczegółowe aż do kropli potu, i tak dalej. Każda lokacja w grze jest niesamowicie dobrze i pięknie wykonana, co sprawia, że czuje się jak prawdziwa gra nowej generacji.
A wiesz, jeśli chodzi o grafikę, to nie tylko wrażenie— to rzeczywistość. Xbox One zdołał dostarczyć obraz, który cieszy oko, ale niestety, to prawie wszystko, co pozytywnego gra ma do zaoferowania. Historia jest podzielona na 8 rozdziałów i nie ma nic wspólnego z prawdziwymi wydarzeniami historycznymi. Tutaj protagonistą jest Marius Titus—nieustraszony i bezwzględny generał armii rzymskiej, który, ratując cesarza Nerona przed barbarzyńcami, trafia do pewnego rodzaju tajnej komnaty—ukrytej kryjówki cesarza. W ciągu 8 rozdziałów słuchamy opowieści Mariusa o jego drodze do chwały. Historia jest wyraźnie wymuszona i dość krótka. Nie jest przedstawiona w bardzo interesujący sposób, a wkrótce przestajesz zwracać uwagę i po prostu chcesz pominąć nudne dialogi między postaciami.
To samo dotyczy rozgrywki. Na początku jest przyjemna i nawet wciągająca, ale szybko staje się powtarzalna i zamienia się w rutynę. Tak, za pierwszym razem, gdy siekasz wroga, to ekscytujące, a brutalne wykończenia wydają się arcydziełem, ale gdy to się powtarza w kółko, staje się irytujące, co tylko pogarsza realistycznie wijący się barbarzyńca. Mówiąc o wrogach, deweloperzy postanowili ułatwić sobie życie i nie stworzyli szerokiej gamy modeli wrogów, więc często kończysz na walce z „bliźniakami”. Przy okazji, musisz ich zabić w praktycznie ten sam sposób, ponieważ wszyscy wrogowie zachowują się prawie identycznie, a twój imponujący arsenał otwartych ataków, parowania i uderzeń tarczą można zastąpić jednym ruchem, aby zetrzeć hordy przeciwników.
Aby dodać trochę różnorodności, gra wprowadza trudniejszych wrogów, którzy są nieco więksi od swoich towarzyszy zarówno pod względem budowy, jak i XP. Z tego samego powodu są sekwencje, w których kontrolujesz balistę lub dowodzisz oddziałami żołnierzy. Jednak nawet te elementy szybko stają się nużącymi obowiązkami. Nawet funkcje Kinect, takie jak wydawanie rozkazów do rozmieszczenia wojsk lub strzelania z ciężkiej broni, nie mogą uratować sytuacji.
System Quick Time Event (QTE) zasługuje na szczególne wspomnienie—nie jest jasne, dlaczego w ogóle tam jest, ponieważ kiedy powinieneś nacisnąć określone przyciski, możesz po prostu je wszystkie wcisnąć i uzyskać ten sam wynik. Na przykład, jeśli naciśniesz Y zamiast X podczas QTE, Mariusz i tak wykończy swojego wroga w stylu. Co ciekawe, zrobiono to celowo, aby nie uczynić gry zbyt trudną. W rezultacie nawet twój kot mógłby ukończyć grę na wysokim poziomie trudności—po prostu daj mu kontroler.
System progresji postaci prawdopodobnie również nie przyciągnie twojej uwagi, ponieważ jest w dużej mierze niepotrzebny i bezużyteczny. A podczas krótkiej kampanii nie będziesz miał nawet czasu, aby w pełni ulepszyć Mariusza. Jeśli myślisz o znalezieniu zbawienia w trybie wieloosobowym, nie spiesz się—tam historia jest taka sama. Walki gladiatorów w Koloseum nudzą się tak samo szybko, jak w trybie dla jednego gracza. Jedyną nowością jest możliwość nadania twojemu bohaterowi zdolności szybkiego leczenia lub zwiększenia jego obrażeń.
***
Więc, co z tego wynika? Widzimy grę z niesamowitą grafiką i wszystkim, co się z tym wiąże, ale z kiepską fabułą, szybko nużącą rozgrywką mimo wszystkich prób zróżnicowania, bezsensowną progresją postaci i trybem wieloosobowym, który jest identyczny z trybem dla jednego gracza. Niestety, gra rozczarowała wielu popularnych krytyków i równie wielu graczy. Może następnym razem wymyślą coś bardziej wartościowego. Miejmy nadzieję.
Rodion Ilin







